Harcerska IV Drużyna Wodna im. Władysława IV przy ZSZ w Hajnówce
- Utworzono: poniedziałek, 11, sierpień 2014 10:06
- Odsłony: 7682
Niedawne obchody jubileuszu 90-lecia Zespołu Szkół Zawodowych im. Tadeusza Kościuszki w Hajnówce stały się okazją do przedstawienia największych osiągnięć uczniów szkoły. Niewątpliwe do takich osiągnięć można zaliczyć powstanie i działalność Harcerskiej IV Drużyny Wodnej im. Władysława IV.
Prekursorem żeglarstwa w Hajnówce był Franciszek Nowosielski, który w 1967 r. założył Klub Wodny PTTK im. Władysława IV w Hajnówce. Pierwsze pływanie zorganizował w 1972 r. wspólnie z Jerzym Słowikowskim, nauczycielem ZSZ nad Jeziorem Studzienicznym na Pojezierzu Augustowskim - tam pokazał, o co w żeglarstwie chodzi. Nauczył szacunku do wody, wskazał kierunki i pokazał, gdzie należy szukać funduszy na budowę jachtów i organizację obozów.
Młodzi adepci sztuki żeglarskiej: Andrzej Kożuchowski, Anatol Tichoniuk, Mirosław Osipiuk, Mirosław Gryc, Eugeniusz Syczewski, Krzysztof Łuczak
W roku 1973 r. z inicjatywy z-cy dyrektora ZSZ Jerzego Słowikowskiego Klub Wodny PTTK przekształcono i powołano do życia Harcerską IV Drużynę Wodną im. Władysława IV. Pierwszym drużynowym został przewodnik harcerski i sternik jachtowy Andrzej Syczewski, uczeń Technikum Mechanicznego.
Eugeniusz i Andrzej Syczewscy
Jako zaczątek sprzętu wodnego zbudowano w warsztatach szkolnych w roku szkolnym 1973/74 popularną i stosunkowo prostą w budowie łódź wiosłowo-żaglową "Wydra".
Harcerzom - w większości uczniom Technikum Mechanicznego przy budowie merytorycznie wspomaganych przez dyrektora Jerzego Słowikowskiego fachowo pomagał nauczyciel zawodu na wydziale drzewnym ZSZ Ireneusz Winnicki.
Spotkanie dyr. Jerzego Słowikowskiego z członkami Drużyny: Ryszardem Puchalskim, Eugeniuszem Syczewskim, Józefem Żakiem i Jarosławem Radomskim
W 1974 r. po pierwszym obozie szkoleniowym na jez. Niegocin, gdzie 9 osób zdało na stopień żeglarza jachtowego, reprezentacja drużyny na czele z drużynowym Andrzejem Syczewskim przepłynęła "Wydrą" rzeką Pisą, Narwią i Wisłą na Ogólnopolski zlot drużyn wodnych w Sobieszewie k/Gdańska, gdzie zajęła piąte miejsce w kraju. Drużyna została pozytywnie oceniona, a konstruktor jachtów Norbert Patalas zachęcił do budowy dziewięcioosobowego dwumasztowego keczu "Trener". Jacht zbudowano w okresie od lutego do czerwca 1975 r. Nadano mu imię "WIT" (jako dzieło sztuki z drewna).
Załoga "Trenera" WIT: Waldemar Ulijanowski, Jerzy Ruszuk, Dariusz Łuczak, Eugeniusz Syczewski, Andrzej Syczewski, Stanisław Studencki wpływa do portu
Osiągnięcia te sprawiły, że Drużyna Wodna była wysoko ceniona w Białostockiej Chorągwi ZHP.
Rejs po jeziorach mazurskich: Eugeniusz Syczewski, Jan Iwaniuk, Dariusz Całka, Robert Ziajko
Drużyna Wodna im. Władysława IV przy ZSZ w Hajnówce była jedyną drużyną wodną w Hufcu Hajnówka. Co roku organizowano 3-4 rejsy po jeziorach mazurskich, podczas których odbywały się egzaminy na stopień żeglarza jachtowego. Początkowo jachty wożono na Mazury samochodami meblowymi z HPPD. Później przez pewien czas korzystali z bazy w Rydzewie k. Giżycka należącej do II Drużyny Wodnej z Bielska Podlaskiego, którą kierował podharcmistrz Tadeusz Czaczkowski. Corocznie na sezon wypożyczano dodatkowe jachty, przeważnie „Omegi". Podczas szkoleń kadrę szkoleniową stanowili wychowankowie Drużyny. Członkowie Drużyny uczestniczyli co roku w rejsach morskich w ramach Morskiej Akcji Szkoleniowej a na wyższe stopnie żeglarskie jeździli do Chorągwianej Bazy w Staczach k/Ełku. Kilku członków Drużyny brało udział w krótkich rejsach na dużych jednostkach: m. in. Andrzej Syczewski na „Zawiszy Czarnym", Artur Bielecki i Ryszard Puchalski na „M. Zaruskim". Dwóch członków Drużyny po zakończeniu nauki w ZSZ zawodowo związało się z morzem. Dh Bogdan Kurel, absolwent Technikum Mechanicznego skończył WSMW w Gdyni i został oficerem Marynarki Wojennej, a Dh Artur Bielecki, absolwent Technikum Drzewnego został chorążym Marynarki Wojennej.
Artur Bielecki
Po ukończeniu Technikum przez Andrzeja Syczewskiego drużynowym w latach 1977-79 był Jerzy Ruszuk. Od 1979 r. funkcję drużynowego objął podharcmistrz i sternik jachtowy Eugeniusz Syczewski, uczeń Technikum Mechanicznego. Od tego czasu okres zimowo-wiosenny był wykorzystywany na organizowanie zabaw, szkolenia na bazie harcówki urządzonej własnoręcznie w piwnicy ZSZ przez harcerzy. Przed sezonem przygotowywano własnoręcznie sprzęt pływający. A w czasie wakacji obozy wędrowno-szkoleniowe na Mazurach.
W 1977 Jerzy Słowikowski zainicjował budowę jachtu "Miś". Wszystkie roczniki kończące szkołę robiły jako prace dyplomowe jakieś elementy jachtu (pagaje, salingi, kabestany, itd.). W 1979 r. większość elementów była już gotowa tylko nie podjęto jeszcze decyzji, czy skorupa będzie z laminatu czy sklejkowa. Niestety nie udało się skończyć budowy "Misia".
Doborowa załoga w składzie: Mirosław Bartoszewicz, Jerzy Słowikowski, Krzysztof Łuczak, Krzysztof Kurel, Eugeniusz Syczewski
Wodniacy z TPD: Grzegorz Pawlenko, Włodzimierz Grygoruk, Ryszard Charkiewicz, Stanisław Studencki
W czasie istnienia i działalności Drużyny Wodnej ponad dwudziestu harcerzy zdobyło stopień sternika a kilkudziesięciu stopień żeglarza jachtowego. Komendantem i organizatorem większości z nich był drużynowy Eugeniusz Syczewski. Dwa razy w 1981 r. i w 1983 r. członkowie Drużyny stanowili trzon obozów szkoleniowych w Bazie chorągwi ZHP w Staczach k/Ełku, gdzie zdobywano stopień sternika jachtowego. Komendantem obozu był Eugeniusz Syczewski, kwatermistrzem Mirosław Gryc, kadrę stanowili absolwenci Technikum Mechanicznego i członkowie Drużyny.
Hajnowscy wodniacy w obozie nad odnogą jeziora Rajgrodzkiego – jeziorem Stackim – tuż przy ujściu rzeki Legi, niedaleko malowniczej wsi Stacze koło Ełku (województwo warmińsko-mazurskie).
W 1981 r. Drużynie Wodnej przybył jeszcze jeden jacht, tym razem kabinowy - slup typu silhouette, przekazany przez Kuratorium Oświaty w Białymstoku.
Po 1984 r. po odejściu najbardziej aktywnych członków Drużyny do innych zajęć na terenie Polski, USA, Francji i braku siły przebicia działalność IV Drużyny Wodnej doszło do zaniechania działalności i rozpadu Drużyny.
Warto dodać, że do hajnowskich wodniaków należeli: płk Dariusz Łuczak – szef ABW, płk Leszek Lewsza – wchodził w skład Grupy Organizacyjnej Wdrożenia Samolotu F-16, ppłk Marek Sołowianiuk – starszy dyżurny Centrum Operacji Powietrznych w Mirosławcu.
Wspomnienia o IV Drużynie Wodnej im. Władysława IV
W czerwcowym numerze „Gościńca" z 1990 r. ukazał się artykuł Mirosława Bartoszewicza o działalności wodniaków z Hajnówki. W odpowiedzi przyszedł list z Brooklynu, NY od Jerzego Słowikowskiego o poniższej treści:
Dzięki życzliwej osobie otrzymałem „Gościńca hajnowskiego" z 13.06.1990 r. Szczerze ucieszyłem się notatką o hajnowskim żeglarstwie. Rozradowało mnie wspomnienie o p. F. Nowosielskim, bez którego zapału, energii i oddania nie byłoby hajnowskiego żeglarstwa. W latach 1972-81 byłem obok tych spraw, dlatego pozwolę sobie przypomnieć kilka nazwisk i trochę wspomnień.
W organizacji i przeprowadzeniu obozu kajakowego i żeglarskiego w 1972 r. wybitne zasługi poniósł p. F. Nowosielski. Muszę sprostować: nie było żadnych przeszkód i trudności. Obowiązek zabezpieczenia finansowego przejęło na siebie Kuratorium Oświaty i Wychowania w Białymstoku. ZO PTTK w Hajnówce pomógł w załatwieniu sprzętu, tj. kajaków i żaglówek. Naszym komandorem i nauczycielem żeglarstwa był właśnie p. F. Nowosielski.
Pokusa na zbudowanie własnego jachtu zrodziła się w gorących głowach uczniów Technikum Mechanicznego, a pomógł w tym wszystkim najofiarniejszy z ofiarnych p. Ireneusz Winnicki. Sfinansowanie budowy jachtów, to wysiłek: K. Ch. ZHP w Białymstoku, kierowanej wtedy przez dh Stefana Kęskę, HZPMiL przy pomocy p. E. Lipczyńskiego w wykonaniu okuć, HPPD, KOiW i słuchaczy Wydziału Zaocznego. Ogólny koszt z pominięciem robocizny wyniósł w granicach 60 tys. zł na oba jachty. Suma wprawdzie niemała, ale do pokonania przez tyle instytucji i osób...
Z wyróżniających się uczniów wymienię niewątpliwie najwybitniejszego - Andrzeja Syczewskiego. Zbyt wielu było b. dobrych. Nie sposób wymienić wszystkich życzliwych osób. Niezależnie od tego, czy skądkolwiek, od kogokolwiek i kiedykolwiek nadejdzie podziękowanie, w sercach wielu żeglujących uczniów pozostaną na zawsze osoby, którym zawdzięczają taka przygodę...
Slup „S-ka"był darem KOiW w Białymstoku. Dwa silniki są z KOiW i K. Ch. ZHP.
Nigdy bym nie poznał tak blisko i tak wielu moich uczniów. Wszyscy byli różni, lecz jednacy w koleżeństwie, zdyscyplinowaniu i prawości. Stanął mi czas w tych latach...Wszyscy są młodzi, szczęśliwi, radośni. Czy tak to wspominają? Czy te wspomnienia dadzą im siły by wrócić z młodszymi? Może i ja tam wrócę? Wrócę pomimo i wbrew wyrokom i sądom?
O przygodach w Drużynie Wodnej wspomina również podharcmistrz i drużynowy Eugeniusz Syczewski, absolwent Technikum Mechanicznego, obecnie właściciel sklepu TECH-MET przy ul. Wierobieja:
Do Drużyny Wodnej przystąpiłem będąc jeszcze uczniem Szkoły Podstawowej nr 1. W 1976 r. dostaliśmy w nagrodę w ramach Morskiej Akcji Szkoleniowej rejs na S/Y BIEDRONEK organizowany przez Centrum Wychowania Morskiego i Wodnego w Gdyni. W maju w doborowym składzie: Lech Krzemiński, Dariusz Łuczak, Jerzy Ruszuk i Eugeniusz Syczewski wsiedliśmy z workami żeglarskimi wypełnionymi ubraniami i konserwami z mielonką i gulaszem do pociągu relacji Białystok - Gdynia Główna osobowym wyjeżdżającym o godz. 20.00. Ze szkoły jako dobrym uczniom dano nam wolne. Wysiedliśmy nad ranem o godz. 3.00 w Gdyni i ujrzeliśmy inny świat - mnóstwo świateł, oświetlone statki na redzie, oświetlony port i wypełnione towarami sklepy przy ul. Świętojańskiej. Prawie jak Las Vegas w amerykańskich filmach. Ze względu na podejrzany wygląd - długie włosy, nieogolone twarze, szerokie spodnie, wypchane worki, rozglądanie się na boki wzbudziliśmy zainteresowanie milicjantów. Nagle usłyszeliśmy i ujrzeliśmy obywatela milicjanta- dowody proszę. A mogą być książeczki harcerskie? - i pokazujemy książeczki ze zdjęciami, gdy mieliśmy 10-12 lat. Po co przyjechaliście do Gdyni?- spytał groźnym głosem obywatel milicjant. Zgodnym chórem odpowiedzieliśmy - na rejs. To proszę na komisariat - odpowiada zirytowany milicjant i ładuje nas do milicyjnej nyski. W komisariacie pokazaliśmy potwierdzone karty MAS-u i wtedy wszystko sie wyjaśniło. Po zrewidowaniu worków żeglarskich Milicja odstawiła nas do Portu im. Mariusza Zaruskiego w Gdyni o godz. 4.00. W porcie ujrzeliśmy przepiękny widok - mnóstwo jachtów, las masztów, błysk okuć. Zaczęliśmy szukać swojego. Po obejrzeniu jachtów YK „Kotwica" i YKP "Gryf" zauważyliśmy przy kei niziutki, malutki (sail yacht) S/Y „Biedronek" PZ468 o 1,2 m niżej kei pomostu, bardzo skromny, bez silnika, o pow. żagla 7,26 m2 jachcik. I tym mamy pływać po Morzu Bałtyckim? Popatrzyliśmy z uśmiechem jeden na drugiego. I tak zaczęła się moja przygoda z żeglarstwem morskim. Ogółem byłem na 4 rejsach morskich. Ostatni rejs odbyłem na 8-osobowym jachcie typu Vega o nazwie „Zamonit", po którym uzyskałem stopień sternika morskiego.
W 1979 r., prowadziłem jako komendant jeden z obozów wędrownych na Mazurach. Namioty mieliśmy rozstawione na polu biwakowym Goplana vis a vis Wierzby nad jeziorem Mikołajki. Pewnego pięknego sierpniowego dnia wybraliśmy się do Okartowa przez całe jezioro Śniardwy. Po popołudniu rozdmuchało się powyżej 50 B, wracaliśmy z Okartowa przy dużej, długiej fali, prawie morskiej. Wieje, piana w pasmach na falach, aż tu sternik druh Krzysiek spokojnym głosem mówi: - Gieeenek! -Co takiego?-pytam spokojnie. -Rumpel pękł- i trzyma kawałek rumpla w ręku (drzewce do sterowania jachtem). W tym momencie momentalnie zaczęliśmy odpadać od wiatru i nasz jacht "Trener" zaczął szybko podążać w zatokę jez. Łuknajno, gdzie spławiane były kłody drewna. Gdy to zobaczyła załoga z dziewczynami w składzie, dziewczyny zaczęły krzyczeć, że się rozbijemy. Niewiele myśląc zanurzyłem nogę w spodniach po udo i zdecydowanym ruchem kopnąłem pod wodą w płetwę sterową, by jacht wyostrzył do linii wiatru. Zrzuciliśmy żagle, rozebraliśmy jarzmo steru i zamocowaliśmy kikut rumpla do jarzma i po postawieniu żagla wracaliśmy do obozu. Kiedy płynęliśmy obok boi oznaczającej szlak żeglowny, dwie dziewczyny z załogi spytały się mnie: - Druhu, co to jest? Boja-odpowiadam nieco zdziwiony. -A po co?- kontynuują pytania dziewczyny. –Boja wskazuje kierunek, w którym ma płynąć statek pasażerski, żeby nie wejść na mieliznę. -odpowiedziałem spokojnie .- To my nie chcemy dalej płynąć "Trenerem", proszę nas wysadzić na boję i my poczekamy na statek pasażerski.- ogłosiły stanowczo dziewczyny. Oczywiście nie spełniłem tej prośby, wszyscy cali i zdrowi wrócili do obozu.
O wspomnianym wcześniej miejscu zwanym Wierzbą z nostalgią wspominał na forum Naszej klasy Jerzy Ruszuk:
Wierzba to wspaniałe kiedyś miejsce. Kiedyś mówiliśmy, że to jest styk trzech jezior: Mikołajskiego, Bełdan i Śniardw. Wierzba była główną bazą naszych obozów, z niej pływaliśmy w górę i w dół (od Pisza po Węgorzewo). Po Technikum przez parę lat pływałem jachtami z Politechniki i zawsze musiałem odwiedzić Wierzbę. Ale to już nie było to, wszystko płatne, na Wierzbie już nie było stałych znajomych: Izy Przecherskiej z tatą lekarzem, który polował na węgorze, Katriny z DDR-ów i wielu innych. W Mikołajkach tłok, cumowanie graniczyło z cudem. Wszystkim zaczął rządzić pieniądz, więc przeniosłem się na zalew Siemianówka. Gieno, jak w tej chwili wygląda Wierzba? Pamiętasz Niutkę Puciłowską, łapiącą ryby na promie, sklep otwierany na prośbę żeglarzy, studnię przy samym jeziorku Bełdany z której woziliśmy wodę na obiad? Fajne czasy, szkoda, że już nie wrócą.
Bibliografia: „Gościniec", czerwiec, sierpień 1990, Informacje i zdjęcia uzyskane od p. Eugeniusza Syczewskiego, http://nk.pl/#school/4674/115/forum/1
Przypisy:
*Kecz - żaglowiec dwumasztowy z ożaglowaniem skośnym, którego tylny maszt, niższy od przedniego, umieszczony jest przed kołem sterowym.
*Slup - rodzaj żaglowej jednostki pływającej. Ma jeden maszt - grotmaszt. Podstawowe ożaglowanie słupa to grot oraz podnoszony na sztagu fok.
*Silhouette - jacht zaprojektowany w latach pięćdziesiątych przez Roberta Tuchera. Jacht jednokadłubowy, kabinowy, balastowy.
Elementy jachtu
*Achtersztag- lina usztywniająca maszt i zapobiegająca jego pochyleniu w kierunku dziobu. Biegnie od topu masztu do mocowania w okolicy pawęży. Najczęściej występuje pojedynczo i umieszczony jest wzdłuż diametralnej jednostki. *Bom – pozioma belka zamocowana przegubowo jednym końcem (piętą) w maszcie lub sztagu. Jej drugi koniec zwany nokiem, jest wolny. Do bomu mocowany jest dolny lik żagla przymasztowego w ożaglowaniu skośnym. Zadaniem bomu jest nadanie odpowiedniego kształtu żaglowi oraz umożliwienie nim manewrowania poprzez olinowanie ruchome. *Rumpel – drążek wprawiający w ruch ster. *Saling - Połączenie kolumny masztu ze stengą (przedłużeniem kolumny) w przypadku masztu wieloczłonowego. * Stenga – drugi licząc od pokładu segment wieloczłonowego masztu na jachcie. *Sztagi – liny olinowania stałego stabilizujące omasztowanie w płaszczyźnie symetrii jednostki pływającej. Biegną od masztu do sztagowników mocowanych w pokładzie lub do innych drzewc. * Wanta – lina olinowania stałego stabilizująca maszt w płaszczyźnie prostopadłej do płaszczyzny symetrii jednostki pływającej. Wanty występują symetrycznie parami na obu burtach.
Ryszard Pater